Dziś opowiem o wiosce z kopalnią złota.
Jest to zamknięta wieś, zatrzymana w czasie, takie żywe muzeum. Ludzie-aktorzy ubrani w stroje z XIX wieku spacerują uliczkami, obsługują w sklepach. Ulicami jeżdżą bryczki i zaprzęgi konne. Wystroje sklepików, restauracji, poczty i banków są odpowiednie do wieku.
Pierwszym punktem zwiedzania jest poszukiwanie złota. Oczywiście każdy z nas tak się tym przejął, że zapomnieliśmy zrobić zdjęcie jak szukamy tego złota. Po półgodzinnych trudach i braku efektów Wojtek zapytał poszukiwacza złota, z tamtej epoki oczywiście, jak to się robi. No i po dokładnej instrukcji okazało się że tego złota jest tam mnóstwo, tyle że strasznie małe opiłki, które zbiera się do małej buteleczki z wodą.
Chłopaki mieszały miskami a ja wybierałam już opłukane złoto do buteleczki. Tak więc minęło znowu trochę czasu a było to tak fascynujące zajęcie że ciężko się było od niego oderwać. Nie dziwię się teraz poszukiwaczom złota, jest to bardzo wciągające.
Następnie zwiedziliśmy kopalnię złota w której pokazano nam replikę największego kawałka złota jaki został wydobyty w Australii. Kopalnia dawno już nie działa ale wszystko jest tam na swoim miejscu jakby zaraz miała dalej pracować. Są wszystkie maszyny i urządzenia.
Po wydobyciu złota, przerabiano je na sztabki. Mieliśmy szanse zobaczyć jak to się odbywa. Pan roztopił złoto, przelał je do formy i uzyskał sztabkę złota. Muszę przyznać że takie rozgrzane złoto wspaniale się świeci i robi wrażenie.
Ponieważ był to skansen, więc można było zobaczyć jak wytwarzano różne inne rzeczy. W jednym miejscu była kuźnia w której wykuwano patelnie, garnki i tym podobne, wszystko można było kupić. Wytwarzano też tam świece i można było sobie taką świecę samemu pokolorować, co też nasze dzieci uczyniły. Można było też zobaczyć jak robiono kiedyś koła do wozów i bryczek. W domach które można było obejrzeć jak ludzie żyli, aktorzy prowadzili rozmowy na tematy sprzed wieku. Panie szydełkowały a panowie grali w szachy, przed knajpa grała orkiestra.
Co jakiś czas słychać było strzały, to ganiali się poszukiwacze złota, a innym razem było widowisko jak złapali złodziei. Wojsko pięknie ubrane na czerwono. Co chwila coś gdzieś się działo. Jednym słowem nie można było się tam nudzić. Filipa zważyliśmy specjalną wagą i na dzień 29 grudnia 2003 jego waga w złocie była warta : 423 287,42 dolary australijskie. Oczywiście waga wydrukowała certyfikat.
No i tak minął nam kolejny długi dzień. Do zwiedzenia było jeszcze muzeum złota, ale byliśmy za bardzo zmęczeni i podarowaliśmy sobie tą atrakcję.
Kolejny nocleg spędziliśmy na dziko nad rzeką. Okazało się że wieś w której zamierzaliśmy się przespać organizuje raz do roku jakiś festiwal młodzieżowy. No i ta noc była właśnie tym jedynym razem i nie było nigdzie miejsca na kempingach. Tak jak my spało jeszcze mnóstwo ludzi, a to miejsce na kemping wskazało nam małżeństwo które widząc ze szukamy czegoś na mapie zaoferowali nam pomoc. Jeszcze dodali że jeżeli nam się to miejsce nad rzeką nie spodoba to możemy pojechać do nich do domu. Z taką życzliwością spotkaliśmy się tam nie raz. Ludzie są tam bardzo przyjaźni.
Wszystkie wpisy znajdujące się w serii Australia 2003/2004:
- Z Sydney na Górę Kościuszki
- Kosciuszko National Park
- Ninety Miles Beach
- Wyspa Filipa
- Melbourne
- Skansen Sovereign Hill
- Jenolan Caves
- Góry Błękitne
- Sydney
Film z naszego wyjazdu znajduje się na Youtube pod adresem: Święta w Australii 2003/2004.
Zapisz się do naszego newslettera by dostawać powiadomienia o nowych wpisach oraz nasze okresowe podsumowanie. Nie wysyłamy spamu, dostaniesz nie więcej niż kilka maili w tygodniu. Jeśli chcesz dostawać tylko podsumowanie, to wybierz taką opcję w formularzu.
Gdybyś chciał się podzielić tym artykułem ze swoimi znajomymi, użyj ikonek poniżej, by dodać go do różnych mediów. W ten sposób będziemy w stanie dotrzeć do większego grona czytelników.
Zapraszamy też do komentowania pod artykułem. Będzie nam bardzo miło wiedzieć, że ktoś czyta nasze wpisy i interesuje się tym, co robimy i o czym piszemy. Dziękujemy.