Ponieważ od przeszło roku pracuję zdalnie, postanowiłem przeprowadzić taki eksperyment, który na pewno nie jeden ma za sobą, ale po 25 latach w korpo człowiek nie jest przyzwyczajony do takich zmian jakościowych. A mianowicie, po zbudowaniu naszego kampera off-roadowego postanowiliśmy spędzić trochę czasu w Norwegii. Na 2 tygodnie wziąłem urlop, a dodatkowe cztery tygodnie postanowiłem pracować – podróżując.
Plan był taki, że do popołudnia pracuję, potem zwijamy obóz, przemieszczamy się o jakieś 100-200 km (2-3 h) i szukamy nowego miejsca. Pięknych miejscówek w Norwegii jest na pęczki, a ponieważ działa tutaj Allemannsretten, czyli tzw. „prawo wszystkich ludzi” mówiące, że każdy człowiek ma prawo do kontaktu z naturą, można na dwie doby stanąć praktycznie wszędzie. Prawo to wynika z przekonania, że człowiek jest integralną częścią przyrody, zaś cywilizacja ma z nią współistnieć, a nie rywalizować. Wspaniałe motto dla cyfrowego nomadyzmu (ang. digital nomading).
Gdzie spać
Gdy chce się popracować, a nie tylko przespać noc i zrywać się z rana, trzeba postarać się o dobrą miejscówkę. Jeżdżąc przez Norwegię zobaczymy dużo kamperów, które po prostu stają na przydrożnych parkingach, licząc na mniejszy ruch i hałas w nocy. To dla mnie nie działa, bo ja potrzebuję jeszcze dobrych kilka godzin w ciągu dnia, gdy nie chcę, by mi przeszkadzano.
Na szczęście, gdy się trochę poszuka, można znaleźć naprawdę wspaniałe ciche miejsca z super widokiem. Używamy do tego albo Google maps, albo aplikacji iOverlanding, a ostatnio coraz częściej Park4Night. Więcej o tym pisałem w artykule „Jak znaleźć to miejsce?„.
Gdy poszuka się miejsca z dala od drogi albo przy jakiejś bocznej ścieżce, można spędzić spokojnie cały dzień, nie widząc nikogo i nie zawadzając nikomu.
Warunki do pracy
Nasz nowy kamper jest wyposażony w prawie 700 W paneli słonecznych i prawie 200 Ah akumulatorów ze sterownikiem. Przy takim zestawie praktycznie mamy niezależność energetyczną. Dodatkowo ogrzewanie bazujące na ropie (webasto), podłączone do zbiornika samochodu, daje niekończące źródło ciepła, co w Norwegii ma znaczenie.
O naszym pojeździe jeszcze napiszę na tym blogu.
Dostęp do Internetu
To jest chyba najważniejszy aspekt, który trzeba wziąć pod uwagę. Bez internetu nie ma pracy, przynajmniej dla mnie. Na początku naszej przygody zakupiłem kartę MyCall, a później zrobiłem analizę czy to był dobry wybór. Na szczęście był, inaczej musiałbym zmienić dostawcę.
Dostępne są takie opcje:
- Telenor – serwis tylko po norwesku, płatność tylko skandynawską kartą
- Telia – tak samo
- Chilimobil – dodatkowe dane można kupić tylko w punkcie
- Lycamobile – nie pozwala na dzielenie internetu pomiędzy urządzeniami
- MyCall – aplikacja na komórkę, strona oraz SMS z informacjami po polsku, można płacić międzynarodową kartą i dzielić się internetem. Do tego niewykorzystane dane można używać w EU i EEA bez dodatkowych opłat.
Z powyższej analizy, tylko MyCall spełnia moje oczekiwania – no i dobrze.
MyCall używa sieci Telii, drugiego co do wielkości operatora w Norwegii, wygrywającego z Telenorem w pokryciu w kraju a przegrywając w testach szybkości. Z naszego doświadczenia, w 90% lokalizacji, nawet w górskich dolinach, jest pokrycie siecią MyCall. Tam, gdzie nam nie działał MyCall, użyłem polskiej karty działającej w roamingu na sieci Telenor, a że miałem dostępne 5,3 GB z Plus w UE, a Norwegia działa tutaj tak, jak by była w UE, to nie było problemu.
Dostępne pakiety
MyCall proponuje następujące pakiety:
Pakiet | Cena |
1 GB | 79 kr |
3 GB | 149 kr |
6 GB | 219 kr |
10 GB | 299 kr |
Ja używałem najekonomiczniejszego 10 GB, co kosztowało mnie około 25 zł dziennie. Przy mojej pracy, która wymaga ciągłego połączenia z Internetem i wielu godzin na wideokonferencjach, nie był to zbyt duży koszt. Gdy ktoś chce tylko sprawdzić fb i wysłać kilka zdjęć na Insta, na pewno wyjdzie to dużo mniej.
Ważne, by idąc do 7-11 lub innego sklepiku, gdzie można kupić kartę MyCall, mieć przy sobie dowód lub paszport. W przeciwnym wypadku będzie trzeba wrócić, by przekazać wypełniony formularz i okazać dokument. Dotyczy to tych, którzy nie mają norweskiego „security number”.
Pokrycie sieci
Mapa pokrycia sieci MyCall:
Tak jak pisałem, przynajmniej 90% lokalizacji dawało nam dostęp do 4G na sieci MyCall. Pozostałe 10% wymagało troszkę wysiłku, by znaleźć ten punkt, który miał zasięg albo użyć polskiej karty działającej w roamingu na sieci Telenor. Tak więc, według mnie, pokrycie sieci MyCall pozwala na pracę zdalną nawet w górach, nad jeziorami czy na wybrzeżu fiordu.
Podsumowanie
Praca zdalna w Norwegii to bardzo dobry pomysł. Darmowe noclegi i dobre połączenie do sieci kompensuje duże ceny. A, jest jeszcze jedna kompensacja… jeśli lubisz grzyby i jagody, to na owsiance i makaronach, z taką naturalną wkładką, można przeżyć naprawdę tanio… oczywiście bez alkoholu, który chyba jest tutaj najdroższy w całej Europie.
Podziel się swoimi doświadczeniami lub przemyśleniami w temacie takiej pracy zdalnej, szczególnie w dobie koronawirusa…
Zapisz się do naszego newslettera by dostawać powiadomienia o nowych wpisach oraz nasze okresowe podsumowanie. Nie wysyłamy spamu, dostaniesz nie więcej niż kilka maili w tygodniu. Jeśli chcesz dostawać tylko podsumowanie, to wybierz taką opcję w formularzu.
Gdybyś chciał się podzielić tym artykułem ze swoimi znajomymi, użyj ikonek poniżej, by dodać go do różnych mediów. W ten sposób będziemy w stanie dotrzeć do większego grona czytelników.
Zapraszamy też do komentowania pod artykułem. Będzie nam bardzo miło wiedzieć, że ktoś czyta nasze wpisy i interesuje się tym, co robimy i o czym piszemy. Dziękujemy.
Komentarze (2)
Piękna ta Norwegia. My w tym roku pojechaliśmy na południe Europy. We Włoszech park4night też sprawowało się wyśmienicie. Lepiej niż iOverlander. Z internetem nie było problemu.
Myślę, że może jeszcze tej zimy gdzieś na południe się przeniesiemy na jakiś czas. Zobaczymy jaka sytuacja z granicami będzie, bo do Norwegii w ostatniej chwili udało się wjechać…